piątek, 24 grudnia 2010

Bóg się rodzi

Witajcie w ten wigilijny wieczór!
Najlepsze życzenia... Polecam Jezusowi wszystkie nasze sprawy. Tak wiele się wydarzyło w tym roku.
On wie, co będzie dalej. My mamy działać licząc na siebie, wspierając się  nawzajem, wykorzystując jak najlepiej naszą wiedzę, doświadczenie, intuicję. Odważnie słuchać własnych myśli i konfrontować je z myślami innych. Wnioski pojawią się same.
Znajdywać czas na duchowy odpoczynek, modlitwę, medytację...
Życzę Wam Bożej opieki, poczucia mocy, zdrowia, wiele radości i optymizmu, miłości i przyjaźni.
(Kochanym ateistom - wszystkich  elementów świeckich z powyższych życzeń! :)

Zachęcam, czytajcie wiara-tecza.pl   Będzie tam coraz ciekawiej...

niedziela, 21 listopada 2010

BARDZO WAŻNA WIADOMOŚĆ

Grupa polskich chrześcijan LGBTQ ma swoją stronę!
Nazywa się Wiara i Tęcza.   http://www.wiara-tecza.pl/
Jest to chyba jedyna działająca obecnie w Polsce grupa tego typu, gdyż Berith http://berithprzymierze.republika.pl/index.html jest grupą od kilku lat nieaktywną. Dobrze, że ich strona jest nadal dostępna ze względu na bardzo ciekawe informacje.
Oczywiście, mowa o grupach chrześcijańskich akceptujących oparte na miłości związki jednopłciowe, oraz osób transpłciowych - obecnie wbrew oficjalnemu nauczaniu Kościoła katolickiego, prawosławnego i części protestanckich, ale z nadzieją na zmianę tej sytuacji.
Zobaczcie linki do podobnych zagranicznych organizacji na stronie Wiara i Tęcza! Jest ich ogromnie dużo, Chrześcijanie na całym świecie starają się przekonać swoje Kościoły. Niektóre już przekonali!
Tak więc można korzystać z istnienia nowej grupy. Można w niej otrzymać wsparcie, działać na różne sposoby, lub czytać po cichu w domu.
Zwróćcie uwagę, że zaproszone do spotkań są także osoby LGBTQ poszukujące i niewierzące, które chcą rozmawiać o ważnych sprawach-światopoglądzie, etyce, życiowych problemach.
Najlepsze życzenia- owocnego działania dla Wiary i Tęczy!
Alternatywa dla lubelskiej " Odwagi " i możliwość wyboru zgodnie z własnym sumieniem jest niezwykle ważna w polskiej rzeczywistości.

czwartek, 11 listopada 2010

Święto Niepodległości

Dziś 11 listopada. Ważny dzień.
Śpiewamy pieśni patriotyczne - ułańskie, legionowe, z różnych wojen i okresów historii Polski.  Bardzo je lubię, ale jednocześnie coraz mocniej  odczuwam jakiś wewnętrzny zgrzyt przy treściach o zemście, odwecie, zabijaniu... Chyba zaczynam coraz bardziej cenić "nie zabijaj" w rozumieniu pierwszych chrześcijan, buddystów i wielu innych. Tak, wojna obronna może być niewątpliwie usprawiedliwiona, a ludzie biorący w niej udział niezwykle bohaterscy, ale przecież gdzieś w głębi duszy chcielibyśmy inaczej, lepiej...
Tak też uważał ksiądz Jan Ziaja, który służył jako kapelan w czasie Powstania Warszawskiego i na innych frontach II wojny światowej, ale uważał że pacyfizm powinien zwyciężyć.

No i więcej optymizmu!
Przykładowo w Hymnie Polski mamy tyle treści wypełnionych strachem i pogróżkami - że jeszcze nie zginęliśmy, a jakby co, to im dopiero pokażemy.
Marzy mi się nowa część Hymnu - taka pełna wdzięczności i radości, aby prowadziła nas w lepsze czasy. Próbowałam coś takiego napisać, ale wyszło straszliwie grafomańsko.  Może ktoś utalentowany podejmie tą propozycję?
Wspomnę tylko że było tam o tym, że już  żyjemy w wolnej Polsce,  bardzo się z tego ciesząc, że stajemy się lepsi, mądrzejsi i bardziej wzajemnie życzliwi... Mamy piękny kraj, o który dbamy, i niechaj nam rozkwita Rzeczypospolita!
Następnie, że dziękujemy naszym ojcom za ich dzielne czyny, że oto spełniły się ich marzenia i możemy szczęśliwie żyć. Aby odpoczywali w pokoju i spoglądali na nas z dumą.
W końcu o tym, że umacnia nas przyjaźń z narodami, demokracja, wolność-równość- braterstwo. Że kochamy ludzi i  uważamy ich za siostry i braci.
Naiwne? Przesadzone?
Upieram się, aby każdy zobaczył w tych treściach choć trochę prawdy. Wtedy będzie nam wszystkim lepiej.

Inna refleksja - ogromnie lubię poloneza z filmu "Pan Tadeusz".
http://www.youtube.com/watch?v=Vq-VmzcJa3Y&feature=related
Na studniówkach zwykle tańczy go młodzież  wkraczająca w dorosłość... Już dwoje z moich trojga dzieci przeszło ten etap. Z ogromnym wzruszeniem oglądałam na filmie moment, kiedy ruszały w początek poloneza.
Miałam wtedy nieodparte poczucie, że oto oddaję dorosłe już dziecko na służbę Polsce. Niezależnie gdzie będzie żyć i pracować. Wiem, że zachowa w sercu całe bogactwo bycia Polakiem.

I moje kolejne marzenie - aby w najbliższych czasach na tych polskich studniówkach  mogli swobodnie tańczyć poloneza wśród innych par - także Zosia z Krysią, oraz Tadeusz z Mateuszem. I aby Polacy byli z nich tak samo dumni, jak ze wszystkich swoich dzieci.

wtorek, 12 października 2010

Ważna wiadomość

Grupa wsparcia dla chrześcijan LGBTQ

Zapraszamy do grupy wsparcia dla chrześcijan ze środowiska LGBTQ oraz ich rodzin i przyjaciół.
Parę słów o nas
Odcinamy się zdecydowanie od grup typu "Odwaga", mających na celu nakłanianie do zmiany orientacji seksualnej lub życia w seksualnej abstynencji. Uważamy takie postępowanie za nieetyczne i niezgodne z aktualnym stanem wiedzy naukowej. Jesteśmy przekonani, że oparte na miłości związki jednopłciowe lub związki osób transpłciowych są źródłem dobra, tak więc powinny zostać zaakceptowane w społeczeństwie i w Kościele. Mieszkamy w różnych rejonach kraju. Większość z nas jest wyznania rzymsko-katolickiego, ale jesteśmy grupą szeroko otwartą ekumenicznie.
Oferujemy:
  • rozmowy i dyskusje,
  • wspólną modlitwę,
  • dostęp do wartościowej literatury związanej z tematem,
  • kontakt z życzliwymi osobami duchownymi.
Proponujemy:
  • wspólne działanie na rzecz zmiany stanowiska Kościoła katolickiego i innych kościołów
  • pisanie protestów w przypadku niedopuszczalnych publicznych wypowiedzi osób duchownych i świeckich
  • szerzenie naszych poglądów w mediach
  • współdziałanie z podobnego typu organizacjami krajowymi i zagranicznymi
Kontakty do nas:
Gdańsk - trojmiasto@kph.org.pl
Kraków - barka.202@gmail.com
Poznań - george@wp.eu

piątek, 8 października 2010

Tajemniczy ogród

Witajcie drodzy Przyjaciele!
Ostatnio bardzo dużo się dowiaduję. Rozpoczęłam czteroletni kurs psychoterapii psychodynamicznej. Jeżeli go ukończę oraz spełnię kilka innych wymagań, to być może będę kiedyś pracować jako psychoterapeuta, dzieląc czas na mój główny zawód i tą nową dziedzinę... Tak czy inaczej stoję przed źródłem niezwykle ciekawej wiedzy.
Zaczęło się od 5 dniowego spotkania treningowego, obrazującego metodę pracy. Niesamowite, że tylko siedząc i milcząc lub mówiąc o aktualnych emocjach można się tak zmęczyć!

Zobaczyłam teraz ludzi, których znam - jakby nowymi oczami.

Oto X. opowiada, jak leczą go lekarze tybetańscy. Posługując się metodą ajurwedyjską odblokowują stopniowo jego uwięzione emocje. Nie mogą zrobić tego zbyt gwałtownie, gdyż byłoby to dla niego niebezpieczne. Po takich przeżyciach X zaczyna czuć dla siebie współczucie i zrozumienie. Stopniowo staje się zdolny zaopiekować sobą, opuściły go myśli autodestrukcyjne. Więcej dba o swoją kondycję, stracił trochę zbędnych kilogramów. Wie, że jego "wektor" nabrał już dobrego kierunku. Za jakiś czas będzie nadawał się do życia w związku, czyli zaufania również drugiej osobie.

Oto Y opowiada o leczeniu klasycznym, w polskiej placówce medycznej. Leczenie jest długie. Dopiero utrata pozornie dobrego samopoczucia zaczyna być żyzną glebą, na której mogą się ukazać i dać poznać więzione głęboko emocje. Do tego stanu stopniowo i umiejętnie doprowadzają wykwalifikowani terapeuci. Pojawia się szansa na poradzenie sobie z wrogością do samego siebie...Też trzeba dojrzewać do zaopiekowania się sobą, a potem jeszcze kimś drugim...

Oto Z. opowiada, że musi sobie sam poradzić z szacunkiem, ufnością i emocjami. Dopiero wtedy będzie mógł dać komuś oparcie- no i sam je otrzymać.
Czy jest to możliwe samemu? Nie wiem. Pewnie jest, czasami. Na skutek różnych życiowych spotkań, sytuacji które przemówią do nas na tym "innym" poziomie.
Ale lepiej znaleźć pomoc. Szkoda czasu, życia i pięknych okazji które tracimy po drodze... Szkoda tych, którzy czują ból odtrącenia, bo chcą być z nami...

Pewien Dreamwalker daje się poznać na swoim blogu jako niezwykły mędrzec. Doradca, znawca tajemnic ludzkiej psychiki i reguł szczęścia. Wśród tego oceanu mądrości opisuje epizod ze swojego życia, który powoduje załamanie nerwowe jego fanów. "Jak możesz mówić tak mądrze, a zachowywać się tak głupio? Ty .... jeden!" - oto skrót ich komentarzy.
Jak niesamowita przepaść dzieli naszą wiedzę i intelekt od świata emocji, które nami rządzą!

A może nie przepaść, tylko stary mur z czerwonej cegły, w którym jest żelazna brama zakryta dzikim winem? Drzwi do tajemniczego ogrodu naszych uczuć? Kto pomoże nam odnaleźć klucz do tej bramy?
Niech każdy z nas rozgląda się dookoła szeroko otwartymi oczami. Jest wiele takich osób, które chcą nam pomóc. Odnajdźmy je tylko i powiedzmy "Tak, proszę."

czwartek, 9 września 2010

O róży i kropli rosy

Odwiedziłam moją przyjaciółkę Ninę, która ma obecnie 91 lat. Mimo znacznej różnicy wieku łączy nas bardzo wiele. Poznałyśmy się,gdy miałam 13 lat. Niejedną noc spędziłyśmy rozmawiając o sensie życia, Bogu, wierze i innych ważnych sprawach.
Kilka miesięcy temu Nina przebyła niewielki wylew wewnątrzczaszkowy.

Teraz zaprowadziła mnie przed okno, na którego parapecie stały kwiaty. Pokazała krzak róży. Róża ta miała drobne listki i siedem niedużych, jasnoróżowych kwiatków.
-Ta róża jest dla mnie mistyczna- objaśniła Nina.- Dostałam ją od syna Zuzanny w czasie jej pogrzebu. Potem on też umarł, a teraz przez ten kwiatek przemawia do mnie.
-Tak?- zapytałam- Miałaś kontakt z tą rodziną i wiesz, że on też umarł?
-Ja wiem, kiedy ktoś umiera. Wtedy znikają wszystkie papiery. Niedawno zniknęły z mojego biurka...

-Pamiętasz pierścionek, który ci dałam przed laty?- snuła dalej Nina
-Oczywiście, że pamiętam.
(Byłam wtedy nastolatką. Nina kopiąc grządki w ogródku znalazła swój pierścionek z czasów młodości, zgubiony przed wojną. Przeleżał w ziemi ponad 40 lat. Nina zabrała mnie o świcie do lasu, aby zbierać maliny. Gdy wschodzące słońce przebijało przez mgły i rosę na liściach, wręczyła mi ten pierścionek - z oczkiem jak kropla rosy - na znak naszej przyjaźni).
Milczałyśmy chwilę, przytulone.
-Byłyśmy wtedy jeszcze dziećmi - odezwała się Nina

Będąc (póki co) osobą tak zwaną "sprawną umysłowo" nie potrafię wyrazić ulotnego piękna takich chwil.
Nieraz doświadczamy ich, gdy kontaktujemy się z ludźmi mniej sprawnymi czy małymi dziećmi. Jest w nich coś więcej. Wolni w jakimś stopniu od więzów logiki, zdobywania i twardej realizacji celów - ukazują nam okienko do wielkiego świata uczuć i emocji, o których tylko czasem ośmielamy się marzyć.

sobota, 14 sierpnia 2010

Rozmowa z księdzem

Byłam u mądrego księdza.
Poszłam porozmawiać o moich poglądach i działalności.
No, no, nie bójcie się! Nie miałam zamiaru zmieniać zdania w przypadku braku akceptacji... (zdanie mogę zmienić tylko pod wpływem własnego przekonania).
Opowiedziałam o udziale w marszach równości, transparentach, o liście protestacyjnym do księdza Rektora Papieskiego Uniwersytetu Teologicznego w Krakowie, o blogu i o poglądach.
Streszczając owe poglądy:
1.popieram wierne związki jednopłciowe oraz związki osób transpłciowych, uważając je za dobre i pożyteczne
2. uważam za słuszne dopuszczenie dla małżeństw nieporonnych środków antykoncepcyjnych oraz zachowań seksualnych nie dających możliwości poczęcia
3. uważam zachowania autoerotyczne za nieszkodliwe, o ile nie przybierają form nałogowych
4.jestem przeciwko aborcji i eutanazji, popieram wierność i odpowiedzialność
5. nie uważam aby moje poglądy i działania były grzechem, tak więc oczywiście za nie nie żałuję.

Ksiądz wysłuchał. Powiedział, że tematy są trudne, a każdy z nich jest "rzeką".
Że oczywiście mam prawo myśleć i działać jak wyżej.
Nie powinnam jednak nigdy podchodzić cynicznie lub z poczuciem wyższości do argumentów ze strony Kościoła. Nad jego stanowiskiem w tych sprawach pracowali całe lata w wielkim trudzie umysłu i w modlitwie liczni ludzie dobrej woli. Dlatego mam z szacunkiem czytać i analizować ich teksty.
Z drugiej strony Kościół powinien również otworzyć się na nowe spojrzenie, oraz argumenty z dziedziny medycyny, biologii i psychologii.
Wszak tematy, o których mówimy, nie są dogmatami.
Na koniec rozmowy udzielił błogosławieństwa, a ja zapytałam - czy to co powiedziałam, stanowi według niego przeszkodę do spowiedzi i komunii świętej?
Odpowiedział, że skoro opowiadam się za ochroną życia, wiernością i odpowiedzialnością - nie stanowi.
Tak więc przystąpiłam do sakramentów z nowym poczuciem umocnienia.

Modlę się za nas wszystkich, drodzy Przyjaciele LGBT - abyście także spotykali mądrych ludzi, duchownych i świeckich. Abyście wychodzili z tych spotkań umocnieni i przekonani, że wasze pełne miłości związki są dobrem dla Was i dla świata.
Tłumacząc na język Przyjaciół niewierzących - posyłam Wam myśli pozytywne, twórcze i pełne dobrych życzeń!

środa, 21 lipca 2010

Euro Pride Warszawa 2010

http://www.zw.com.pl/galeria/278370,33,495929.html
http://www.homiki.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=4048

Zastanawiałam się, czy iść na Euro Pride. Argumenty za i przeciw są ogólnie znane.
Wiem, że wiele osób LGBT nie bierze udziału w takich wystąpieniach, uważając, że to więcej szkodzi ich sprawie niż pomaga.
Ja jednak myślę, że ta forma jest potrzebna. Dzięki marszom świadomość społeczna na świecie pogłębiła się w ostatnich dziesięcioleciach. W paradach biorą udział nie tylko "golasy", ale też wiele osób ubranych całkiem normalnie, lub przebranych w tzw dobrym guście. Niosą wiele ciekawych i wartościowych haseł. Pełna różnorodność. Ludzi, którzy zachowują się zbyt prowokująco trzeba rozumieć. Odreagowują wiele doznanych w społeczeństwie urazów i krzywd. Większość bawi się wesoło i kolorowo.
Ostatecznie przekonałam się do pójścia po obejrzeniu zdjęć z tegorocznej parady w Londynie. Szło tam wśród barwnego tłumu wiele osób ubranych w jednolite podkoszulki, z transparentami organizacji chrześcijańskich. "Some Christians are gay. Get over it"
Tak więc byłam na Euro Pride w Warszawie 17.07.2010. Zrobiłam transparent z napisem "Polak katolik też bywa (tęczowa ryba, uśmiechnięta)". Miał on korespondować z powyższym z Londynu, oraz dać odpowiedź transparentowi z krakowskiego Marszu Równości, gdzie pod napisem "Polak katolik" widniała ryba zła i zębata...
Był wielki upał.
Na Placu Bankowym gromadził się tłum . Rozpoznałam stojących z transparentem panów Brandona Fay oraz Thomasa Moulton - słynnych gejów, których zdjęcie ślubne wykorzystał kilka lat temu ś.p. prezydent Lech Kaczyński do straszenia Polaków okropnościami zachodniego świata (jak pamiętamy, panowie przyjechali wówczas do Polski, aby zaprotestować przeciwko takim metodom oraz wesprzeć tutejsze środowiska LGBT. Odwiedzili także Sejm.Obecnie przyjechali na paradę, oraz z zamiarem pomodlenia się na Wawelu przy grobie Lecha Kaczyńskiego i złożenia hołdu ofiarom katastrofy smoleńskiej).
Przywitałam się z panami miło, dziękując za ich przybycie. Ponieważ podobał się im mój transparent, zaprosili mnie do wspólnego zdjęcia.
Starsza pani z dużym krzyżem w ręce chodziła w tym czasie i modliła się za nas...
Wzrusza mnie jej dobra wola. Cóż, że mamy całkiem inny punkt widzenia...
Parada ruszyła.
Było sympatycznie i wesoło. Muzyka, śpiewy, tańce. Ludzie z różnych stron świata - kraje zachodnie, ale także spora grupa z Ukrainy, z Litwy. Kontrmanifestacje wydawały się nieduże, policja ochraniała pochód dość dyskretnie. Zdjęcia można obejrzeć na załączonych linkach.
Dużo ludzi interesowało się moim transparentem, uśmiechało, robiło zdjęcia. Nie spotkałam zagranicznych chrześcijańskich organizacji LGBT. Jedna Czeszka i jedna Słowaczka opowiadały mi, że u nich istnieją takie właśnie organizacje. Przedstawił mi się jeden Polak ewangelik, rozmawialiśmy o ewentualnym wznowieniu działalności Berith Przymierze, wspólnoty ekumenicznej.
Przez krótki czas trzymała ze mną transparent sympatyczna Ania z Warszawy. Powiedziała, że chociaż jest ateistką, chętnie mi pomoże.
Ogólnie widać było wśród ludzi na ulicach więcej życzliwości niż wrogości.
Po powrocie do domu, na drugi dzień oglądałam program "Między ziemią a niebem", gdzie na początku były krótkie wywiady, między innymi ze mną. Następnie dyskutowali zwolennicy i przeciwnicy związków partnerskich- pierwsi bardzo inteligentnie, drudzy naprawdę na żenującym poziomie.
http://www.tvp.pl/religia/programy-katolickie/miedzy-ziemia-a-niebem (18.07.2010)
W internecie znalazłam informacje w katolickich mediach, jakoby moje hasło było wrogie Kościołowi. No cóż, wiadomo że po niektórych nie można się spodziewać innej reakcji.
Pan Tomasz Terlikowski, jak przeczytałam - zrezygnował z agresywnego tonu i modli się o nawrócenie uczestników parady. To już dobry krok naprzód. Ja modlę się o uznanie w społeczeństwie i w Kościele dobra, jakim są wierne związki osób homoseksualnych czy transpłciowych. Chcę się modlić wspólnie, i taka grupa niedługo w Polsce powstanie.
Pozdrawiam wszystkie Myszeczki!

niedziela, 11 lipca 2010

o wierności

Po Marszu Równości w Krakowie otrzymałam maila od pewnego Człowieka. Napisał, żeby nie przesadzać z tą wiernością - rozumianą jako wyłączność seksu w związku dwóch osób. Że nie każdy ma do niej predyspozycje. Że ludzie mogą być równie szczęśliwi bez tej wyłączności, pod warunkiem uczciwego informowania partnera oraz przestrzegania zasad bezpiecznego seksu. ........
Rozmyślałam długo, długo. Mój nastrój obniżył się o kilka istotnych punktów skali... Głównie dlatego, że bardzo lubię i cenię Autora listu. Jest to wysokiej klasy intelektualista, człowiek dobrego serca.
Czy te opowieści o wierności to tylko skutek represyjnej moralności judeochrześcijańskiej? Czy należy ludzi z tego wyzwolić, aby byli szczęśliwsi? Myślę, że trzeba wybierać z licznych przepisów to, co pozostaje wartościowe. Przecież nie zrezygnowaliśmy z zasad higieny, mimo że dużo napisano o nich w Talmudzie...

No cóż... Znam po prostu ludzi, którzy marzą o wiernym związku, ale ciągle im się nie udaje.
Może ci, którzy są szczęśliwi - w różnych modelach związków, zechcą podzielić się swoimi doświadczeniami? W listach lub na spotkaniach?
Wiemy, że nie ma reguł, każdy człowiek, a tym bardziej każdy związek dwojga ludzi jest innym kosmosem.
Jednak słuchając, jakie zasady działają u innych, można czasem znaleźć coś dla siebie.
Niedługo podzielę się z Wami swoim doświadczeniem w tej materii.
Na razie wyjaśniam, skąd tak cenię sobie wierność. Otóż bardziej niż wychowanie religijne wywarł na mnie wrażenie wiersz Marii Kownackiej, przeczytany w wieku przedszkolnym.
Przeczytajcie go również, a jeśli macie dzieci - własne lub inne bliskie, to koniecznie zapoznajcie je z nim! Będą kiedyś szczęśliwsze... Oto on:

Stary zielony miś

Zbych ma misia.
Ooo, od dawna, nie od dziś, jest u Zbycha już ten miś. Ten misio
jest taki stary, że we wszystkich szwach ma szpary, z tych szpar
prószą się trociny; grzbiet i pyszczek ma wytarty, miś po prostu - nic
nie warty! No, a jeszcze oprócz tego jest koloru zielonego!
- Co? Kto słyszał? Miś zielony - to po prostu śmiech szalony!
Dlaczego miś był był zielony, o tym nikt nie wiedział. Zbych
nikomu nie powiedział. Ale wam, jeżeli chcecie - powiemy w wielkim
sekrecie.
Kiedy mamusia ze Zbyszkiem pojechała do Warszawy, Zbyszek nic a
nic nie miał wtedy do zabawy. I mamusia dla Zbysia uszyła śmiesznego
misia z tego zielonego pluszu, co go kawałek od starego fotelika
zostało.
I tak żyli Zbyś i miś w tej przyjaźni aż do dziś.
Aż tu dzisiaj wielkie święto! Urodziny dziś Zbigniewa. Dostanie on
w podarku coś, czego się nie spodziewa!
Zbudził się Zbyszek o świcie, przy łóżeczku jest stoliczek -
bielusieńki i przybrany w narcyzy i tulipany. Na stoliczku - patrzy
Zbyś, siedzi śliczny, nowy miś. Od łapeczek aż do uszu calutki z
białego pluszu, oczy lśniące, mina harda, złoty dzwonek i kokarda.
Bierze misia Zbych nieśmiało. Miś to piękny, jakich mało!
Biegną siostry, mama, tata:
- Żyj nam, Zbysiu, długie lata!
Kasia woła:
- Już od dzisiaj będziesz miał nowego misia!
Bawiły się dzieci ślicznie nowym misiem do wieczora. Było milo i
wesoło, aż wreszcie spać przyszła pora. Trzeba iść do łóżka. Uściskała
mama Zbysia, położyła przy min misia, wyszła na paluszkach.
Spogląda Zbych na misia - ten się rozparł z miną hardą, z złotym
dzwonkiem i kokardą, nastawił pluszowe uszy, oczy w sufit wybałuszył.
Wyjrzał Zbych z łóżeczka, a tam siedzi w kąt wtulony jego stary
miś zielony, zabiedzony nieboraczek, nos wparł w ziemię, pewno płacze.
Skoczył Zbych, nie myśląc wiele:
- Chodź, my starzy przyjaciele!
Kiedy mamusia zajrzała do dzieci - nowy, wspaniały miś spał na
taborecie, a do Zbyszka przytulony chrapał stary miś zielony!

sobota, 5 czerwca 2010

List do ludzi LGBT

Witajcie!

Jestem kobietą, rocznik 1961. Używam pseudonimu dr Mouse . Mam męża i troje dzieci, tak więc można by mnie zaliczyć do ludzi heteroseksualnych (chociaż przyznaję się do fragmentów dwóch liter ze skrótu LGBT).
Z zawodu jestem lekarzem medycyny. Jestem osobą wierzącą i należę do Kościoła katolickiego (Kk) z własnego głębokiego przekonania.
Byłam w tym roku (2010) na Marszu Równości w Krakowie. Niosłam z koleżanką transparent z napisem „Miłość i wierność zawsze te same”. Około dwa lata temu przemyślałam temat homoseksualności i transpłciowości. Dotarło do mnie wówczas, jak bardzo nie zgadzam się w tej kwestii z nauką moralną Kk. Uważam, że wierne związki jednopłciowe nie tylko nie czynią krzywdy tradycyjnej rodzinie, ale wręcz przynoszą jej korzyści.
Powody są następujące:
1) unikanie obłudy
2) unikanie sytuacji, kiedy ludzie homoseksualni pod presją zawierają związki z osobami płci przeciwnej.
3) radość ze szczęścia innych
W oczekiwaniu na czasy, gdy Kk zmieni zdanie (nie wiemy, kiedy to nastąpi), odczuwam potrzebę stworzenia grup wsparcia dla ludzi LGBT, którzy czują konflikt moralny między potrzebą życia w związku jednopłciowym a przynależnością do Kościoła. Radzę takim osobom, aby żyły w stałym związku i pozostały w Kościele. Uważam, że Kk nie powinien odmawiać im prawa przyjmowania Komunii świętej. Jeśli ktoś chce jednak kierować się obecnymi wytycznymi, to z pewnością można przyjmować ją przynajmniej „duchowo”, mając poczucie, że żyje się zgodnie z sumieniem, sercem i rozumem.

Grupy wsparcia, o których mówię, polegałyby na spotkaniach, edukacji, dyskusji, modlitwie. Powinny istnieć w różnych punktach kraju i pełnić rolę podobną do duszpasterstwa małżeństw niesakramentalnych. Z konieczności byłyby oparte głównie na doradztwie osób świeckich (ludzi LGBT i przyjaznych heteroseksualnych), gdyż duchowni za taką działalność są natychmiast silnie represjonowani.

Ważne jest pisanie listów do hierarchów Kk: zarówno apelujących o zmianę zdania i podających istotne argumenty, jak i wyrażających dezaprobatę względem niedopuszczalnych wypowiedzi. Przykłady takich wypowiedzi: ks. Jan Dyduch , Wielkanoc 2010 - wymienianie homoseksualności na równi z aborcją i eutanazją jako przyczyny zła w świecie; papież Benedykt XVI – porównanie „ratowania” ludzkości przed homoseksualnością do ratowania lasów tropikalnych.
List do księdza rektora Jana Dyducha już wysłałam. Można go można przeczytać na moim blogu. Odpowiedzi nie otrzymałam.
Istotna byłaby współpraca i kontakt z organizacjami religijnymi przyjaznymi związkom jednopłciowym, które działają w innych krajach (Dignity, New Ways Ministry itp.)
Kolejne zadanie to czytanie, analizowanie i rozpowszechnianie wartościowej literatury dotyczącej tematu.

Drugi temat, o którym myślę, to grupy wzajemnej pomocy i wymiany myśli dla ludzi LGBT, również niewierzących, pod hasłem „jak tworzyć szczęśliwy związek?”.
Chodziłoby o spotkania ludzi młodych oraz starszych; szukających partnera lub partnerki, oraz takich, którzy w udanych związkach już żyją i chcieliby się podzielić się swoimi doświadczeniami. Myślę, że tego typu warsztaty organizowane z pewną regularnością lub na zgłoszone zapotrzebowanie mogłyby być cennym uzupełnieniem pomocy profesjonalnej, świadczonej przez psychologów.

Osoby zainteresowane proszę o kontakt. Odsyłam również na mój blog, gdzie dokładniej wyjaśniam swoje poglądy: http://doctor-mouse.blogspot.com/

poniedziałek, 24 maja 2010

Po marszu równości w Krakowie

W sobotę 15 maja wzięłam udział w Marszu Równości w Krakowie.Był wesoły, kolorowy, nie było "golasów na platformach" jak to się zdarza na dużych gay pride na świecie. Niosłyśmy z koleżanką transparent z napisem "Miłość i wierność zawsze te same". Bardzo dziękuję Brygidko, za Twoją postawę i chęć poprawy świata.
W marszu brali udział także ateiści, których szanuję, ale oczywiście nie utożsamiam się z nimi. Nieśli transparent z zębatą rybą, podpisany "Polak katolik". Niestety, jest w tym trochę prawdy. Już na trasie można było widzieć i słyszeć te "zębate ryby" - zwykle młodych chłopców, wykrzykujących pełne nienawiści hasła, gotowych do agresji fizycznej. Wszystko to spowodowane fałszywym strachem przed ludźmi odmiennej orientacji seksualnej lub odmiennym poczuciu tożsamości płciowej. Strach napędzany przez liczne osoby, organizacje, także przez część ludzi Kościoła Rzymsko Katolickiego. (Zboczeńcy! Zniszczą Kościół, tradycyjną rodzinę, zdemoralizują dzieci!)
Ileż czasu, ile cierpliwości trzeba aby to wszystko wyjaśnić? Ze problemem nie jest czyjaś orientacja, tylko ewentualna rozwiązłość, występująca dziś powszechnie. Że największą pomocą byłoby uznanie związków jednopłciowych prawnie oraz w Kościele, aby propagować właśnie moralny i odpowiedzialny model życia.
Czytuję czasami świadectwa ludzi, którzy poddali się "terapii" reorientacji, zalecanej przez Kościół. Wielu z nich wygląda na autentycznie zadowolonych, chociaż z ich wypowiedzi odczytuję, że tan naprawdę się nie "wyleczyli". Żyją nadzieją że są na dobrej drodze, próbują kontaktów różnego typu z osobami płci przeciwnej. Ciągle jednak przewija się wątek nawracających pragnień homoseksualnych. Według mnie "wyleczenie" jest możliwe tylko u osób, które są homoseksualne pozornie lub w niewielkim stopniu. Natomiast zadowolenie wyżej wspomnianych wynika z faktu, że ktoś pomógł im wyjść z uzależnienia od seksu. Ideałem byłaby taka właśnie forma pomocy, ale bez prób zmiany orientacji. Wówczas każdy mógłby być sobą, a szansa założenia szczęśliwego związku wzrosłaby znacznie.
Seks, jakkolwiek ważny, musi być pod kontrolą i na drugim miejscu po uczuciu miłości bezinteresownej. Dlatego też uważam, że idea powstrzymania się od seksu z drugą osobą aż do zawarcia małżeństwa/trwałego związku - jest słuszna psychologicznie i godna polecenia również osobom niewierzącym. Jest to po prostu wyrażenie czynem następującej idei: Jesteś dla mnie ważniejszy/a niż przyjemność, której możesz mi dostarczyć. Kocham cię i zamierzam kochać zawsze, także jeżeli nasza przyszła relacja seksualna nie będzie najwyższych lotów; również kiedy zachorujesz i seks nie będzie możliwy. Idealizm? Nie! Jedyna możliwa recepta na prawdziwe szczęście we dwoje!
Pięknie pisze o tym Pan Sławomir Kuleta w swojej książce "Inne spojrzenie" str 230,231.
Bardzo się cieszę, że wydał tę książkę. Chciałabym, aby była szerzej dostępna.
Chciałabym spotkać więcej takich ludzi i wspólnie budować "Cywilizację miłości bez lęków".
Na razie wiem, że jestem między "młotem a kowadłem", między licznymi ludźmi którzy wolą rozwiązłość, a Kościołem, który ma inne zdanie niż ja. Jednocześnie jestem w Kościele i wiem,że muszę o tym wszystkim głośno mówić. Taka moja rola, odczytana w sumieniu. Boże, wspomagaj i prowadź.

Apel do papieża

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80708,6095257,Benedykt_XVI__chronmy_lasy_deszczowe__ale_takze_czlowieka.html

Mam spóźniony refleks. Ten tekst o konieczności ochrony ludzkości przed homoseksualizmem i transseksualizmem (podobnie jak chroni się lasy tropikalne przed wyginięciem) papież Benedykt XVI wygłosił na Boże Narodzenie 2008.

Każdy las, aby dobrze funkcjonował musi składać się z wielu gatunków drzew i roślin, które żyją obok siebie. Lasy monokulturowe okazały się nieodporne na inwazje chorób, szkodników i warunków klimatycznych.
Osoby LGBT nie są szkodliwe ani nie zaburzają równowagi w ludzkim ekosystemie. Jest ich procentowo na tyle niedużo, że z pewnością nie zagrażają ludzkości wymarciem.
Tradycyjne rodziny poprzez życzliwe otwarcie na obecność takich osób zapewniają dzieciom prawidłowe wychowanie. Zmniejsza to występowanie agresji i aktów przemocy, a młodzieży wszystkich orientacji pozwala dorastać w przyjaznych warunkach.
Mamy inne prawdziwe problemy warte rozwiązywania. Są to powszechnie występujące trudności z założeniem i utrzymaniem mądrego, wiernego związku. Wymaga to po prostu psychologicznych umiejętności. Niektórzy posiadają je niejako w sposób naturalny (szczęśliwcy!) zaś inni muszą się tego nauczyć. Tą pomoc w najszerszym zakresie trzeba ludziom organizować.
Chciałabym wysłać z Polski apel do Papieża Benedykta XVI - o zmianę stanowiska Kościoła Katolickiego w sprawie osób LGTB. Cytowana wypowiedź mogła, niestety przyczynić się do aktów przemocy. Nie miała ona nic wspólnego nawet z treścią obecnego Katechizmu KK, który zaleca traktować osoby homoseksualne z delikatnością i współczuciem (choć oczywiście, zamiast współczucia potrzebne jest normalne traktowanie).
Kto chciałby się podpisać pod takim apelem? (Styl można oczywiście nieco zmodyfikować) Proszę o kontakt!

Odpowiedź Przyjaciela

Nazywam ś.p.ojca Antoniego de Mello swoim przyjacielem. Bardzo go lubię, mam nadzieję że nie ma mi za złe tej poufałości. Zna teraz przecież prawdziwą Miłość.
Przed dwoma dniami zadałam sobie pytanie, co sądziłby na temat tzw pozytywnego myślenia?
Dziś czytając jego książkę "Wezwanie do miłości" znalazłam odpowiedź.
Oto ona: (z rozdziału "Zobaczyć siebie i innych")
"Najwspanialszym aktem miłości, jakiego możesz dokonać, nie jest służba, lecz kontemplacja, widzenie. Ta myśl otrzeźwia. Gdy służysz ludziom, to pomagasz, podtrzymujesz,pocieszasz,przynosisz ulgę w bólu. Gdy widzisz ich w ich wewnętrznym pięknie i dobroci, to przekształcasz i tworzysz."

Wyjaśnienie: Antoni de Mello - nieżyjący już Jezuita hinduskiego pochodzenia, autor wielu książek o duchowości, między innymi słynnego "Przebudzenia". Jego książki straciły "imprimatur" czyli pozwolenie na wydawanie przez władze kościelne. Decyzję taką wydał kardynał J. Ratzinger jako prefekt Kongregacji do Spraw Wiary. Jakkolwiek cenię jego osobę, bardzo żałuję, że tak postąpił.

Dzieci księży

Celibat jest sprawą kontrowersyjną. Z pewnością jest to bardzo wartościowa duchowo postawa życiowa dla wybranych ludzi i wielu księży dochowało w ciągu życia wierności złożonemu przyrzeczeniu. Wielu w tej postawie wspaniale służy ludziom i dzięki niej było i jest gotowych do ofiary nawet z własnego życia. Mamy przykłady licznych świętych i bohaterów, wielu żyje w cichości i emanuje Bożą łaską i dobrocią.
Nie jest jednak tajemnicą że wielu księży nie było w stanie tego przyrzeczenia dochować. Rodzi to oczywiste pytanie- czy celibat jest nadal aż tak ważny, że należy go zachować w dotychczasowej formie?
Czy może zalecać go nadal ludziom, którzy chcą się podjąć takiego życia, ale nie czynić warunkiem koniecznym do święceń kapłańskich?
Gdyby wybierać kandydatów do kapłaństwa również spośród osób żonatych, kobiet, zamężnych- czyż wybór ten nie byłby znacznie szerszy, z pożytkiem dla ludzi?
Sprawa otwarta. Ja jestem za powyższymi propozycjami.

Sprawa pilna do załatwienia od zaraz: dzieci księży są w dzisiejszych czasach dyskryminowane.
Szczęśliwie uporaliśmy się już z problemem dzieci nieślubnych lub z małżeństw rozwiedzionych. Nikt rozsądny nie zaleca świadomego tworzenia podobnych sytuacji, ale przyjmujemy je do wiadomości jako fakty. Od dawna ogół społeczeństwa traktuje takie dzieci normalnie i życzliwie, praktycznie nie spotykają się z dyskryminacją.
Tymczasem dzieci księży również zasługują na takie traktowanie. Powinny mieć normalny dostęp do swojego ojca (także w sytuacji gdy nie porzuca on kapłaństwa i nie żeni się). Dziecko księdza ma prawo nazywać go ojcem, pokazywać się z nim publicznie, spędzać wspólnie czas i nie wstydzić się tego. Taką atmosferę powinniśmy zapewnić my- zwykli ludzie, a przede wszystkim Chrześcijanie. Ojciec- ksiądz powinien w sposób oczywisty brać udział w wychowaniu i utrzymaniu swojego nieślubnego dziecka.
Udawanie, że takich dzieci nie ma jest obłudą przynoszącą ludziom wiele szkód psychicznych.
Ludzie odchodzą od Kościoła z powodu kłamstwa jego członków. Ludzie potrafią wybaczać grzechy i słabości, ale nie kłamstwo - tym- którzy mienią się depozytariuszami prawdy.
Jestem członkiem Kościoła i zależy mi na nim, gdyż widzę jakie skarby przechowuje.
Dlatego kruszmy wspólnie skorupę obłudy.

List do księdza profesora Jana Dyducha

Aborcja, eutanazja, homoseksualizm są złem, grzechem, dlatego żaden trybunał, żaden sąd, nie ma prawa tego usprawiedliwiać – pisze ks. prof. Jan Dyduch, rektor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Jego list został odczytany w świątyniach archidiecezji krakowskiej w drugi dzień świąt wielkanocnych 2010 roku

http://info.wiara.pl/doc/487896.List-rektora-Uniwersytetu-Papieskiego


Mój list w odpowiedzi - wysłany dnia 06.05.2010


Jego Magnificencja
ks.prof.dr hab. Jan Maciej Dyduch
Rektor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie


Nazywam się (moje imię i nazwisko). Jestem katoliczką, osobą wierzącą i praktykującą, z zawodu lekarzem medycyny.
Żyję 25 lat w sakramentalnym związku małżeńskim, mam troje dzieci.
Z bólem i smutkiem przyjęłam fragmenty listu Księdza Rektora na Wielkanoc 2010.
Wymienianie homoseksualizmu jako zła, jednym tchem z aborcją i eutanazją, jest udzieleniem poparcia dyskryminacji i przemocy.
Aborcja i eutanazja to grzechy przeciwko ludzkiemu życiu, zaś homoseksualizm to jedna z kilku orientacji seksualnych , skreślona już dawno z listy chorób przez kompetentne towarzystwa naukowe lekarskie i psychologiczne.
Związki homoseksualne nie są zagrożeniem dla tradycyjnej rodziny. Wręcz przeciwnie, ich legalizacja pomogłaby wychowywać dzieci w odpowiedniej atmosferze akceptacji ludzi o różnych cechach biologicznych. Osoby homoseksualne nie podejmowałyby desperackich prób zawierania małżeństw z partnerami płci przeciwnej, co zazwyczaj kończy się rozpadem rodziny.
Zmiana orientacji nie jest możliwa u ludzi zdecydowanie homoseksualnych. Próby "terapii" kończą się dla wielu z nich ciężką depresją a nawet samobójstwem.
Wymaganie życia w samotności również nie jest dla większości do udźwignięcia. Tylko niektórzy mają powołanie do celibatu.
Wierny związek dwóch osób tej samej płci jest źródłem miłości dla nich i szerszego otoczenia.
Znamy również przykłady innych wartościowych związków, z natury lub z wyboru niepłodnych - ludzi starych, kalekich czy z poważnymi chorobami.
Ludzie homoseksualni stanowią kilka procent społeczeństwa, tak więc ich istnienie nie grozi "wymarciem narodu".

Wracając do wypowiedzi Księdza Rektora - może ona potęgować agresywne nastawienie części społeczeństwa (niestety, także wierzącego), co daje efekty w postaci wykluczenia oraz przemocy psychicznej lub fizycznej. Są to częste doświadczenia ludzi homoseksualnych i transseksualnych - również w Polsce w dzisiejszych czasach.
Bardzo smutny jest fakt, że niektórzy duchowni nie kierują się nawet treścią Katechizmu Kościoła Katolickiego, który wobec osób homoseksualnych zaleca współczucie i delikatność (chociaż traktowanie normalne byłoby znacznie lepsze od współczucia).
Podobnie niebezpieczna była wypowiedź Papieża Benedykta XVI, gdy mówił o ochronie ludzkości przed homoseksualizmem na podobieństwo ochrony lasów tropikalnych, lub Kardynała Taroisio Bertone z Chile, który powiedział że pedofilia jest powiązana z homoseksualizmem.
Troszczę się o mój Kościół i zależy mi, aby zmienił zdanie w tak ważnych sprawach.
Odwlekanie akceptacji naukowo stwierdzonych praw przyrody (jak bywało w przeszłości np z teorią ewolucji czy systemem heliocentrycznym) skutkuje osobistymi dramatami wielu ludzi.
Sumienie nakazuje mi przekazać powyższe treści.

Pozostaję z szacunkiem, szczęść Boże

Myśląc o apostazji

Coraz częściej słyszy się ostatnio o apostazji, czyli wypisywaniu się z Kościoła.
Niektórzy ludzie pragną być wykreśleni z ksiąg parafialnych. Uważają, że zostali ochrzczeni wbrew własnej woli. Czytałam dyskusje na temat. Niektórzy księża utrudniają dokonanie aktu apostazji. Nakazują odczekać, przyprowadzić 2 świadków, często rodziców chrzestnych itp. Jest to wbrew aktualnym przepisom kościelnym. Ludzie z klubu racjonalistów pisali nawet list do papieża Benedykta XVI, aby zabronił duchownym utrudniania aktu apostazji i nakłonił ich do przestrzegania ww przepisów.
Apostazja. Automatycznie pociąga za sobą ekskomunikę (ex comunio)- wykluczenie z jedności. W tym przypadku dobrowolne wykluczenie ze wspólnoty Chrześcijan. Na akcie Chrztu w księgach parafialnych zostaje odnotowany fakt dokonania apostazji. Ewentualny powrót do Kościoła w przyszłości jest możliwy, ale po zdjęciu ekskomuniki przez biskupa.
Dawniej używano pojęcia "klątwa" jako synonimu "ekskomunika". Dziś- myślę, że pojęcie klątwy chyba już nie istnieje. Jaki normalnie myślący człowiek chciałby kogoś przeklinać czy źle mu życzyć?
Rozmyślam o ludziach, którzy dokonują aktu apostazji.
Na pewno kierują nimi różne motywacje. Od "zaszpanowania" innością, zrobienia na złość rodzinie - po głęboko przemyślane decyzje wynikające z chęci bycia uczciwym wobec siebie, innych ludzi i również Kościoła.

Napisałam propozycję listu, który mógłby wręczać ksiądz osobie odchodzącej z Kościoła:

Drogi Bracie/Siostro!
Pokój ludziom dobrej woli!
Jeżeli obecnie twoje sumienie nakazuje Ci odejść z Kościoła Katolickiego (KK), postępujesz uczciwie.
Jeżeli uważasz, że sakrament Chrztu świętego otrzymałeś wbrew Twojej woli - masz prawo tak uważać.
My - Twoi wierzący bracia i siostry pozostajemy w KK, gdyż wierzymy, że mimo jego ludzkich win i słabości, działa w nim Jezus Chrystus. On obdarowuje nas, a przez nas wszystkich ludzi - swoją miłością i mocą.
Żyj uczciwie, szukaj prawdy i szczęścia.
Prosimy o wybaczenie ludziom Kościoła, których postępowanie sprawiło Ci ból i zawód.
Jeżeli kiedykolwiek zechcesz powrócić, będziemy szczęśliwi - czekamy.
Błogosławimy Tobie, pozostajesz w naszych sercach i modlitwach.


Tyle listu. Należałoby też zapytać taką osobę, czy życzy sobie, aby fakt apostazji podać do wiadomości publicznej (zamieścić w ogłoszeniach parafialnych), czy też pozostawić bez rozgłosu.
Parafie powinny organizować modlitwy, odprawiać Msze św w intencji ludzi, którzy odeszli. Aby żyli i poszukiwali uczciwie.
Na koniec myślę, że szanuję ludzi, którzy dokonują apostazji zgodnie ze swoim sumieniem. Czuję do nich sympatię. O wiele bardziej żałuję tych, którzy pozostając formalnie w Kościele, mają wszystko "w głębokim poważaniu".
Nie znaczy to, abym namawiała do apostazji. Myślę, że dla większości wątpiących i poszukujących nie stanowi ona warunku dobrego samopoczucia.

Ciekawe książki z tematów LGBT

John Boswell - Chrześcijaństwo tolerancja społeczna i homoseksualność
tłumaczył Jerzy Krzyszpień
Wydawnictwo NOMOS, Kraków 2006

Daniel A. Helminiak - Co Biblia naprawdę mówi o homoseksualności
tłumaczył Jerzy Jaworski
Wydawnictwo URAEUS Gdynia 2002

Sławomir Kuleta - Inne spojrzenie na wybrane aspekty seksualności ludzkiej rozpatrynane w odniesieniu do duchowości chrześcijańskiej
2009

Arkadiusz Brzask - Homoseksualizm u mężczyzn
Wydawnictwo Continuo, Wrocław 2008

Queer studies. Podręcznik kursu
pod redakcją Jacka Kochanowskiego, Marty Abramowicz, Roberta Biedronia
Kampania Przeciw Homofobii 2010

wtorek, 11 maja 2010

Moje poglądy - etyka seksualna


Homoseksualność
Kilka procent ludzi jest orientacji homoseksualnej, taka jest ich natura. Przyczyny nie są do końca wyjaśnione, obecnie prowadzone jest dużo badań naukowych (teorie genetyczne, hormonalne, neurorozwojowe, wpływ środowiska). Odpowiedź w swoim czasie będzie znana. Obecnie nie jest konieczna do praktycznego postępowania.
W szkołach średnich wszyscy uczniowie powinni być rzeczowo informowani na temat tego zjawiska.

Informacje jakie należy przekazać dorastającej młodzieży:
większość ludzi jest heteroseksualnych. W okresie pokwitania istnieje często zjawisko pozornego homoseksualizmu. Należy odczekać do wieku ok 18-20 lat zanim ewentualne wątpliwości się wyjaśnią. W razie problemów wskazana jest pomoc odpowiednio wyszkolonego psychologa (ocena orientacji seksualnej wg specjalnych skal).

Najlepiej powstrzymywać się z aktywnością seksualną z drugim człowiekiem do czasu małżeństwa lub znalezienia stałego partnera. Psychologicznie jest to wskazane również dla ludzi niewierzących.
Powód: w głębi duszy każdy człowiek pragnie kogoś kto będzie go wiernie kochał, czekał na niego i z kim nawzajem zapewnią sobie szczęście, bezpieczeństwo i rozwój.

Wszelkie próby "leczenia" czyli reorientacji osób homoseksualnych są głęboko szkodliwe.
Jedynie osoby o niewielkim stopniu tej cechy lub te, które ją u siebie błędnie rozpoznały wymagają pomocy w wyżej wymienionym sensie.

Związki jednopłciowe powinny otrzymać status prawny, gdyż są najlepszą formą realizacji osobistego życia dla większości osób o takiej orientacji.
Kościół Katolicki powinien uznać wierne związki jednopłciowe z powyższych powodów i znaleźć dla nich formę błogosławieństwa. Tylko niektóre osoby homoseksualne (jak i heteroseksualne) odnajdą z różnych przyczyn osobiste powołanie do życia w celibacie. Żądanie przez KK aby wszystkie osoby homoseksualne żyły w taki sposób, jest okrutne i nieuzasadnione.

Homoseksualność to kolejne zjawisko stale występujące w naturze, z którym ludzkość powoli się oswaja. Wiemy, że KK wielokrotnie zmieniał zdanie w takich sprawach jak kształt Ziemi, ewolucja gatunków, prawa kobiet, problem niewolnictwa oraz problem zbawienia poza Kościołem. Jeśli chodzi o biblijne teksty najczęściej cytowane jako przeciwne homoseksualności, to tekst o Sodomie i Gomorze (uwaga: po dokładnym przeczytaniu widać, że chodzi tam o ludzi z natury heteroseksualnych, którzy z powodu rozpustnego nastawienia próbowali zachowań przeciwnych swojej naturze) oraz teksty św Pawła, który z kolei opierał się na Starym Testamencie. W Ewangeliach nie ma nic przeciwko osobom homoseksualnym. Autorytet św Pawła, nie umniejszając jego zasług, jest autorytetem człowieka- jednego z hierarchów KK.
Więcej na tematy Biblii można przeczytać w podanych na moim blogu książkach oraz w portalach jak np Berithprzymierze.

Ludzie świeccy, w przeciwieństwie do duchownych, nie składają ślubu posłuszeństwa. To znaczy że mają inne zadanie- szukać w świecie prawdy i jeśli w różnych sprawach mają zdanie odmienne niż KK, dyskutować na ten temat. Podsuwać materiały do przemyśleń dla hierarchów. Czekać, aż KK zmieni zdanie.

Osobom wierzącym i praktykującym o orientacji homoseksualnej radzę, aby- jeśli tego pragną- żyły w stałych i wiernych związkach i chodziły do Kościoła. Uważam,że KK nie powinien zabraniać im przyjmowania Komunii św. Jeśli jednak takie osoby mają w tej kwestii wątpliwości, to z całą pewnością mogą przyjmować Komunię św przynajmniej duchowo. (w ich sytuacji nie ma przecież problemu jak np wśród osób rozwiedzionych, gdzie istnieje często element wyrządzonej krzywdy).
Pan Sławomir Kuleta w swojej książce „Inne spojrzenie” udowadnia, że wierne pary homoseksualne mają prawo przyjmować Komunię św. Warto również zapoznać się z tymi argumentami.
W swoim czasie KK zmieni poglądy na ww tematy.

Wiele osób homoseksualnych zostało głęboko skrzywdzonych przez KK- pod wpływem sugestii duchownych niejednokrotnie rozpadły się w dramatyczny sposób kochające związki (a tak trudno jest się nawzajem znaleźć!), niektórzy zmagają się z depresją w poczuciu, że nie wolno im być szczęśliwymi w sposób dla nich naturalny. Stare panny i kawalerowie, często nie opuszczają swoich domów rodzinnych. Inni cierpią na depresje po próbach reorientacji, jeszcze inni popełnili samobójstwa.
Młodzi ludzie, które nie słyszą nic pozytywnego o osobach homoseksualnych często z rezygnacją poddają się rozpustnemu trybowi życia. Nie wierzą, że czeka na nich miłość w wiernym związku.
Jeszcze inni nie mają odwagi ujawnić swojej orientacji i zawierają związki małżeńskie z osobami płci przeciwnej. Wszyscy wiemy, ile taka sytuacja przysparza cierpień całej rodzinie, która zwykle się rozpada.

Osoby homoseksualne potrzebują akceptacji i wsparcia. Młody człowiek stoi przed trudnymi wymaganiami moralnymi. Liczba osób, spośród których może wybrać swój obiekt uczuć jest po prostu niewielka. Wie, że nie powinien "molestować" emocjonalnie osób heteroseksualnych. Musi w znacznie większym stopniu kontrolować swoje uczucia- dla dobra innych. Dlatego powinien czuć się akceptowany oraz wiedzieć, gdzie może otrzymać odpowiednia pomoc psychologiczną. Pomoc taka powinna obejmować naukę zasad tworzenia dobrego związku. Powinny istnieć biura matrymonialne dla osób homoseksualnych poszukujących partnerów na całe życie.
Jest to zadanie dla tych, którzy chcą pomóc. Spotkajmy się w internecie oraz w świecie realnym i zastanówmy wspólnie jak to zrobić.

Adopcja dzieci przez osoby homoseksualne
Część par jednopłciowych może się jak najbardziej nadawać, aby prawidłowo wychowywać dzieci. Na pewno jest u takich par wskazany silny element wierności, oraz otwartości na szersze kręgi rodzinne. Poza ich predyspozycjami i chęciami istnieje jeszcze środowisko zewnętrzne. Dopóki jest tak nieprzychylne jak dziś w Polsce, dziecko może cierpieć głównie z tego powodu. Aktualnie sądzę, że jeśli są dzieci biologiczne, to rodzic żyjący w związku jednopłciowym powinien mieć prawo je wychowywać. Na adopcje- ze względu na dobro dzieci, lepiej zaczekać do przyjaźniejszych czasów.


Autoerotyzm
Autoerotyzm jest wśród ludzi zjawiskiem powszechnym i naturalnym, ale nadal często uważanym za coś grzesznego lub niewłaściwego. Niektórym ludziom rzeczywiście nie jest potrzebny
Tymczasem należy uznać, że jest to jedna z podstawowych aktywności seksualnych człowieka i wymaga odpowiedniego podejścia wychowawczego. Każdy musi być świadomy, że nadużywanie tej formy może prowadzić do uzależnienia, utraty potrzeby znalezienia małżonka/partnera, zaburzeń w proporcji zainteresowań w życiu itp.
Z drugiej strony, jest to najlepszy "wentyl bezpieczeństwa" w przypadku braku stałego partnera. Umiejętnie stosowane zachowania autoerotyczne pozwalają wielu osobom nie krzywdzić i nie traktować przedmiotowo innych, zmniejszyć napięcie seksualne wówczas, gdy jego obecność lub walka z nim pochłania energię potrzebną do znacznie ważniejszych zadań. Także w stałym związku zachowanie autoerotyczne może pomóc, gdy potrzeby jednej osoby są większe niż drugiej. Chroni to przed zdradą lub zbyt wygórowanymi wymaganiami wobec bliskiej osoby.
Należy o autoerotyzmie rozmawiać wprost, nie obarczając poczuciem winy za istnienie tego powszechnego zjawiska. Podkreślać osobistą odpowiedzialność za używanie tej formy seksualności i nadanie jej odpowiednich proporcji oraz intencji.

W rachunku sumienia należałoby zastąpić pytania "czy to robiłem?' oraz "ile razy?" - pytaniami "czy ćwiczę wstrzemięźliwość?", "czy potrafię powiedzieć sobie "nie"?

Z pewnością nie należy używać pornografii- tj wszelkich form obrazu czy słowa, gdzie ludzka seksualność jest oddzielona od piękna miłości psychicznej. Zazwyczaj tego typu produkty są tworzone przez przemoc, wykorzystanie ludzkiej biedy i nieświadomości, handel ciałem, działania mafijne. Nie wolno brać udziału w takich procederach.


Małżeństwo
Antykoncepcja nieporonna powinna być dopuszczona przez Kościół Katolicki. Akt seksualny ma dwa pozytywne znaczenia- jedno to prokreacja, a drugie- wyraz szczególnej i wyłącznej więzi dwojga ludzi. W małżeństwie metody naturalne są bardzo dobre, jeśli kolejne dziecko może być poczęte w sposób rozsądny.
Jeśli są poważne powody, aby nie dopuszczać do poczęcia, można używać środków antykoncepcyjnych nieporonnych. Najmniej szkodliwe dla zdrowia są formy zachowań seksualnych, które nie dają możliwości poczęcia.

Aborcja jest złem, nie powinna być brana pod uwagę- także przez osoby niewierzące. Jeśli nie mamy pewności naukowej, w którym momencie rozpoczyna się życie konkretnego człowieka, musimy- podobnie jak w sądzie- zawsze rozstrzygać na korzyść "oskarżonego". Tylko to daje spokój sumienia. Chronienie ludzkiego życia we wszystkich jego formach jest dla wierzących oczywiste, dla niewierzących powinno być zdrową, humanitarną zasadą.

Celibat duchownych
Jest to forma życia dla wybranych osób, cenna i niosąca liczne duchowe owoce. Problem, czy wszyscy duchowni powinni być celibatariuszami. Gdyby dopuścić do święceń również osoby żonate/ zamężne, kobiety- może wówczas byłby większy wybór najlepiej predysponowanych. Więcej duchowych dóbr. Większy dostęp do sakramentów, przewodnictwa duchowego.
Celibat należy doceniać, ale nie stawiać ponad wszystko.
Również w celibacie zachowania autoerotyczne powinny być pod kontrolą, ale bez obarczania neurotycznym poczuciem winy.

środa, 20 stycznia 2010

Hurra, nareszcie mam swojego bloga!!!

Witajcie Myszki, Myszeczki moje kochane (jak mawiała mucha z lekcji angielskiego"Fly my Deer")- inaczej- witajcie moi drodzy Czytelnicy, kimkolwiek jesteście!

Dzisiaj jest dla mnie dzień wielki i znaczący, gdyż rozpoczynam pisanie swojego bloga. Od wielu lat mam różne myśli, które uważam za istotne nie tylko dla siebie, dlatego bardzo chcę się nimi podzielić. Ostatnio odkryłam że blog będzie najlepszą po temu formą i da mi najwięcej motywacji do pisania.
Informuję, że będzie tu wiele myśli na temat Boga, wiary i Kościoła (jestem osobą wierzącą) oraz wiele myśli na temat osób LGTB (Lesbians, Gays, Bisexuals, Transgenders)- chcę walczyć o ich prawa zarówno w społeczeństwie jak i w Kościele Katolickim (KK), a przede wszystkim o zrozumienie ich natury, która jest według mnie- zupełnie normalna. Chcę nawiązać kontakt z osobami zainteresowanymi tematem. Pragnę znaleźć ludzi myślących podobnie jak ja, pragnę dyskutować z oponentami, pragnę przekonywać. Zachęcam do wspólnego dzieła!