poniedziałek, 25 lipca 2011

O pszenicy i chwaście (Mt 13/24)

Przez wiele lat słuchąjąc tej Ewangelii trzęsłam się ze strachu :
No tak... Pszenica to dobrzy ludzie, a kąkol to źli, grzesznicy...
Teraz żyją wszyscy razem, a na koniec źli zostaną zniszczeni...
Każdy może się okazać zły, nic pewnego... Podobno dobre chęci nie wystarczają, piekło jest nimi wybrukowane...

Takie to katastrofalne skutki wychowawcze dała w moim przypadku rygorystyczna moralność katolicka.

17 lipca 2011 roku ponownie usłyszałam tą Ewangelię na niedzielnej Mszy św w kościele Sióstr Sercanek na ul. Garncarskiej w Krakowie.
Kazanie miał starszy ksiądz. Patrzyłam na niego nieufnie - pewnie fundamentalista, zaraz będzie grzmiał na grzeszników...
Tymczasem ksiądz nawiązał do obrazu żniw z Ewangelii, aby opowiedzieć o Bożej mądrości i cierpliwości.
O tym, jak w każdym z nas rośnie i kąkol, i pszenica.
O tym, abyśmy byli dla siebie cierpliwi, tak jak Bóg jest dla nas.
Abyśmy koncentrowali nasze wysiłki na czynieniu dobra (hodowaniu pszenicy), a nie "walce ze złem" (wyrywaniu chwastów), bo wtedy możemy tez w ferworze walki zniszczyć dobre rośliny...
Byłam pełna podziwu dla tej interpretacji.
Jak bardzo jest nam ona potrzebna !
Jak bardzo nam potrzeba uczyć się od Boga tej mądrości i cierpliwości wobec siebie nawzajem i siebie samych.

Pomyślałam jeszcze, o obecnej hodowli zboża w epoce rozwiniętej chemii.
Niejeden rolnik posypuje dziś pole herbicydami, środkami chwastobójczymi. Tak czynią też liczni "moraliści" na polu ludzkiej duszy i sumienia...
Zadają truciznę fundamentalizmu -niezgodną z indywidualną ludzką naturą. Faktycznie, chwastów nie widać. Ale gdy próbujemy pszenicę, ma ona gorzki i trujący smak. Jest dla nas szkodliwa a nie pożywna...
To jest ten fałsz, który wyczuwamy gdy kreujemy się na takich "w porządku", spełniających co do joty przepisy prawa...
Niestety, aby wyrosła dobra, ekologiczna pszenica - musi ona rosnąć w warunkach naturalnych. Nawet przy ryzyku, że wyrośnie jej mniej. Ostatecznie przy ryzyku, że chwast wygra.
Ale jeśli pracujemy nad samą pszenicą ile sił, to możemy mieć nadzieję  że coś z niej - z nas - pozostanie... Choć tyle, aby Jezus miał kogo zapytać: " Czy chcesz być ze mną?"   i choć tyle, aby odpowiedzieć Mu "Tak, Panie ! Do kogóż pójdziemy, jak nie do Ciebie ?"

W  końcu może się okazać, że odkryjemy nowe, dotychczas nieznane zastosowanie pewnych roślin, i te które były dotąd uważane za chwasty, okażą się ważne i pożyteczne.  Przyglądajmy się ekosystemom z otwartością, ciekawością i jednocześnie pokorą.

4 komentarze:

  1. Piękna interpretacja.
    Pozdrawiam
    Natalia D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Humm... dość ciekawie. Nigdy nie słyszałem takiej interpretacji. Ale prawda - w każdym z nas jest i zło i dobro. Coś jak jing-jang, jedno bez drugiego istnieć nie może - bo inaczej nie potrafilibyśmy odróżnić co jest dobre, a co nie. A najgorzej już gdy ktoś myśli, że jest najpiękniejszym kłosem przenicy i za cel obiera sobie wyrwanie wszelakich chwastów...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chwast chwastowi nie równy.Ostatni przykład z Norwegii to przypadek, który jest na to dowodem. Nie próbujmy też usprawiedliwiać zła licząc na miłosierdzie Boże. Bóg jest bardzo wymagający, a bramy do Jego Królestwa są wąskie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pomyśl tylko, Anonimowy ! Ten nieszczęsny człowiek - morderca z Norwegii właśnie chciał bardzo gorliwie plewić chwasty (w jego mniemaniu).

    OdpowiedzUsuń